niedziela, 23 lutego 2014

KOLOR BURSZTYNU


 Na okładce czytamy: Nela Lisiecka ma za sobą nieudane małżeństwo i dwójkę dzieci na utrzymaniu. Pracuje w muzeum regionalnym, ledwo wiążąc koniec z końcem. Nadal jednak nie może zapomnieć o Wiktorze, miłości swego życia. Trzy lata wcześniej postanowiła pomścić jego śmierć… Kiedy w sali z kolekcją bursztynów pojawia się mężczyzna, którego podejrzewa o udział w zamordowaniu ukochanego, akcja nabiera tempa. Śledztwo na własną rękę przynosi nieoczekiwane rezultaty…
Świetnie wpleciony w bursztynową rzeczywistość Gdańska wątek sensacyjny, na którego tle rozwija się wielka miłość, a piękno wytwarzanej biżuterii okupione jest pogonią za zyskiem. I to za każdą cenę.


Czytając „Kolor bursztynu” myślałam, że „Dobre geny” to tylko wypadek przy pracy i ta książka po prostu autorce nie wyszła. Do 150 strony był zachwyt. Niestety im bliżej końca tym było gorzej. Tak naciąganej historii nie czytałam już dawno. Miłość, morderstwo, bursztyn i Gdańsk. Można było stworzyć całkiem fajną powieść, jednak nie wyszło. W książce jest kilka ciekawych pomysłów, są momenty, że czujemy zaskoczenie. Jednak to za mało.  Główna bohaterka - Nela Lisiecka - jest nijaka, infantylna, przecząca sama sobie, z zachowaniem skrajnie niedorzecznym. W książce mamy  galerię absurdalnych postaci: byłą prostytutkę, eksmęża, który okazał się gejem, a w dodatku jeszcze zachorował na AIDS, babcię-tyrana, geja, który cały czas jednak kochał kobiety i kilka innych.  Pomysłowość autorki,  w tej dziedzinie,  nie zna ani umiaru, ani granic. Gmatwa tak życiorysy bohaterów, że są one oderwane od rzeczywistości. Z całego tego towarzystwa najnormalniejszy wydaje się Kaj i jego szczerze polubiłam. W  powieści wiele się dzieje jest i romans, i wątek kryminalny. Z pewnością  ten drugi pozostawia wiele do życzenia. Zakończenie mnie nie zaskoczyło, pewne rzeczy były do przewidzenia. Ostatnie kartki to połączenie „Strażnika Teksasu” z „Modą na sukces”. Bardzo słabiutko. Powieść napisana poprawnym językiem. Okładka przyciąga uwagę. Gdańska w powieści prawie nie ma i za to spory minus.
Po przeczytaniu tej powieści wiem już, że po książki Hanny Cygler raczej nie sięgnę. „Kolor bursztynu” rozczarował mnie, liczyłam na zupełnie coś innego. A wyszło bardzo bardzo przeciętnie.

Moja ocena: można przeczytać gdy nie ma co czytać (3/6)

Hanna Cygler
Kolor bursztynu
Dom Wydawniczy Rebis
Poznań 2013

s. 314

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz