Na okładce czytamy: Była policjantka Klementyna Kopp po czterdziestu latach wraca w rodzinne strony. Na prośbę matki ma przyjrzeć się sprawie pewnego morderstwa. W drodze na miejsce znika bez śladu. Mieszkańcy Złocin zgodnie twierdzą, że nigdy nie dotarła do miasteczka, ale aspirant Daniel Podgórski wkrótce odkrywa, że musiało być inaczej. Dlaczego wszyscy kłamią? Co tak naprawdę przydarzyło się Klementynie? Kto maluje tajemnicze graffiti z czarną szubienicą i podrzuca martwe ptaki? Jaki ma z tym wszystkim związek okrutna egzekucja dokonana nad jeziorem Bachotek w październiku 1939 roku?
Moim zdaniem: „Dom czwarty” to przemyślany i dopracowany kryminał. Napisany poprawnym językiem. Wartka akcja, rozwiązanie zagadki z przeszłości, mroczny klimat i wyraziści bohaterowie - nietuzinkowy Kaj. Wszystko to co dobry kryminał mieć powinien. Książki sygnowane nazwiskiem Puzyńska to wysoka półka. A tym razem coś poszło nie tak. Historia mnie średnio wciągnęła. Kilka razy odkładałam książkę, bo czułam się nią zmęczona. Pierwszy raz historia okazała się przewidywalna, a koniec nie zaskoczył. Uważam, że jest to jedna ze słabszych powieści tej pisarki. Mam o niej wyrobione zdanie i traktuję tę książkę jako wypadek przy pracy. Nie polecam jej tym, którzy dopiero co sięgają po książki tej autorki.
Wcześniejsze części o policjantach z Lipowa:
tom 3 - „Trzydziesta pierwsza”
tom 5 - „Utopce”
Moja ocena: można przeczytać gdy nie ma co czytać (3/6)
Katarzyna Puzyńska
Dom czwarty (tom 7)
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2016
s. 574
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz