„Nie ma dla mnie wystarczająco dużej filiżanki herbaty ani wystarczająco długiej książki” C.S. Lewis
niedziela, 5 stycznia 2014
BIAŁE TRUFLE
Na okładce czytamy: Ten, kto nie ma dobrego podejścia do kobiet, nie zostanie nigdy wielkim szefem kuchni. Kiedy Delphine pierwszy raz odwiedziła Escoffiera w jego kuchni, zrozumiała, co mają na myśli ludzie, którzy mówią, że jest prawdziwym artystą. Specjalnie dla niej oprószył jajka posiekanym masłem, dodał śmietanę, umieścił krem w kieszonkach z brioszek i położył je na porcelanowych talerzach. Jeden kęs. Jeden pocałunek. Przepadła. Tak jak zresztą i inne kobiety, które Escoffier uwodził jedzeniem. Białe trufle to zmysłowa opowieść o najznakomitszym kucharzu Francji, który gotował dla Ritza i w londyńskim Savoyu, przyjmował na swych kolacjach koronowane głowy i całą artystyczną śmietankę Paryża. To historia wielkich miłości i namiętności skąpanych w smakach i zapachach, której lekturę można porównać do delektowania się wykwintnym jedzeniem.
Trzy miasta - Paryż, Londyn, Monte Carlo. Trzy kobiety - Delphine, Rosa, Sarah. I jedna pasja - gotowanie. Tak krótko można podsumować życie Augusta Escoffiera. „Białe trufle” to nieprawdziwa opowieść o najprawdziwszym z kucharzy.
Powieść zapowiadała się świetnie. Długo na nią czekałam i... tylko częściowo sprostała moim oczekiwaniom. Plusy. Na pewno język - aromatyczny i zmysłowy. Dzięki niemu można przenieść się w świat pełen cudownych zapachów i smaków, poczuć miłość do jedzenia i pasję, która kierowała Escoffierem. Ciekawe spojrzenie na miłość. Historia Ecoffiera pokazuje, że trudno było go kochać, a jednak żona trwała przy nim, a on zawsze do niej wracał. Dopiero po jej śmierci przygotował danie, które nazwał jej imieniem. W powieści przemyconych jest wiele ciekawostek kulinarnych. Przepiękna okładka, która uwodzi. Po tę książkę chce się od razu sięgnąć. Minusy. Po pierwsze, powieść trudno mi się czytało. Wydarzenia nie są przedstawione chronologicznie. Panuje w niej straszy chaos. I to jest największy zarzut. Gubiłam się trochę. Nie umiałam poukładać historii w spójną całość. Po drugie, książka jest nierówna. Niektóre rozdziały czytało się z przyjemnością, inne mocno męczyły. Pod trzecie, nie znam francuskiego i przeszkadzało mi to, że nazwy potraw i menu zawsze były podane tylko w tym języku.
Niewątpliwie Auguste Escoffier to arcyciekawa postać. Nie tylko kucharz doskonały, ale również bohater i filantrop. Książkę warto przeczytać. Natomiast dla miłośników historii kulinarnej jest to lektura obowiązkowa.
Moja ocena: warto przeczytać - (4/6)
N.M. Kelby
Białe trufle
Znak Litera Nova
Kraków 2013
s. 332
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz