Na okładce czytamy: Annie wydaje się, że wszystko w życiu ma już zaplanowane. Wykonuje wolny zawód, który daje jej dużo satysfakcji, ma partnera, z którym tworzy bezpieczny i wygodny dla obu stron związek na odległość. Jednak nie czuje się szczęśliwa. Nie potrafi odnaleźć się we współczesnym świecie. Zawsze była mocno związana z babką, ciotkami i rodzicami. Niestety wszyscy już nie żyją. Annie pozostały jedynie stare zdjęcia, pamiątki, wspomnienia i mieszkanie, w którym kryją się duchy przeszłości. Jednak pewnego dnia Anna otrzymuje niezwykłą szansę. Trafia do rodzinnego Nałęczowa, a konkretnie do 1932 roku. Wkrótce dowie się, że podróżowanie w czasie jest ekstremalnie niebezpieczne… dla serca. Romantyczna i urzekająca opowieść o sile rodzinnych więzi, magii miłości, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi.
„Powrót do Nałęczowa” to kolejna słaba książka, którą miałam okazję przeczytać. W całej powieści podobały mi się jedynie dwie rzeczy - okładka, która jest urocza i przyciąga uwagę. Autorce udało się uchwycić i opisać klimat przedwojennego Nałęczowa. Miasto, w książce, ma niezwykły koloryt i cudowną atmosferę. Cała reszta pozostawia wiele do życzenia. Nie wiem czy jest to jeszcze literatura młodzieżowa, bo na literaturą dla dorosłych to niestety nie wygląda. Od literatury dla dorosłych wymagam przede wszystkim prawdopodobieństwa, a tutaj autorka przedstawia historię nierealną, zupełnie oderwaną od rzeczywistości. Dorosły nie uwierzy, że będąc we własnej łazience może się przenieść do lat 30. ubiegłego wieku. Nonsens. Mam wrażenie, że autorka zafascynowana jest „Godziną pąsowej róży” Marii Kruger i próbuje ją zaserwować tylko w wydaniu dla czytelników dorosłych. Do tego kiepska fabuła - praktycznie nie dzieje się nic - podróże między epokami, szukanie miłości, dwa słabe szantaże, wszechobecne straszenie wynalazkami XXI wieku. Do tego kilka wątków które nic nie wnoszą. Marny to pomysł na powieść. Idąc dalej. 42-letnia główna bohaterka, która myśli i zachowuje się jak nastolatka. Nie ma w niej za grosz dojrzałości. Ma bardzo głupiutkie rozterki, po rozwiązanie „problemów” wraca do teraźniejszości. Drażniła mnie przez całą książkę. Wiele razy przeczy też sama sobie. Powieść niespójna, nieprzemyślna, a mocno przegadana. Zbyt wiele ozdobników, sporo niepotrzebnych akapitów - o wszystkim i o niczym. Język tak jak cała książka słaby. Autorka to kobieta dojrzała, a styl ma nieporadny wręcz dziecinny.
„Powrót do Nałęczowa” mnie znudził, a potem zmęczył, na drugą część więc ochoty nie mam.
Moja ocena: droga przez mękę - (1,5/6)
Wiesława Bancarzewska
Powrót do Nałęczowa
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Warszawa 2013
s. 472
Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )
OdpowiedzUsuń