środa, 14 listopada 2012

SAD





 Zawsze tuż przed rozpoczęciem zbiorów Regina wyjmowała albumy ze zdjęciami i siadała z nimi w drewnianej altance za domem. (...) Dotknęła dłonią albumów. To był czas, kiedy wszyscy oni mieli się pojawić w starym domu pod lipami. (...) Regina już czuła w powietrzu, jak co roku, przyjemne wibrowanie, napięcie, które miało znaleźć ujście w wesołych rozmowach przy wiśniowych drzewach, (...) a niekiedy i w nagłych wybuchach namiętności w ustronnych zakątkach wiśniowego sadu.  

Upalny lipiec, stary dom na wsi i sad z rozgrzanymi słońcem, dojrzałymi wiśniami. Czas zbiorów, który pozwala oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w innym, lepszym, poukładanym świecie. Życie jednak zagląda wszędzie... Panujący spokój i harmonia zaczynają powoli pękać, poprzez szczeliny wypływają namiętności i urazy, niesprecyzowane uczucia, niezakończone sprawy z bliższej i dalszej przeszłości. Powietrze staje się duszne i ciężkie - jak przed burzą...

„Sad” czytałam już jakiś czas temu. Rodzinna saga z tajemnicą w tle - coś co lubię. Książka napisana pięknym językiem. Czułam wszystkie zapachy i smaki w niej opisane. Cudownie oddająca klimat wsi. Pełna wyrazistych postaci. Jednak po przeczytaniu „Sadu” byłam rozczarowana i zła. Nie mogłam pojąć jak można fajną książkę, aż tak zepsuć. Autorka miała pomysł jedynie na początek - świetnie zbudowała napięcie i podgrzewała atmosferę. Niestety nie przemyślała jej do końca. „Sad” jest jak nadmuchiwany balonik, który nagle zostaje przekłuty i uchodzi z niego, bardzo szybko, powietrze. Przy ostatnich stronach bardzo się męczyłam. W domu opisanym przez Agnieszkę Marciniuk nie znalazłam tajemnicy, chociaż bardzo chciałam ją poznać. Szkoda.


Moja ocena: warto przeczytać (dla samego języka) - (3,5/6)


Agnieszka Marciniuk
Sad
Zysk i S-ka
Poznań 2011
s. 420

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz