Upalny lipiec, stary dom na wsi i sad z rozgrzanymi słońcem, dojrzałymi wiśniami. Czas zbiorów, który pozwala oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w innym, lepszym, poukładanym świecie. Życie jednak zagląda wszędzie... Panujący spokój i harmonia zaczynają powoli pękać, poprzez szczeliny wypływają namiętności i urazy, niesprecyzowane uczucia, niezakończone sprawy z bliższej i dalszej przeszłości. Powietrze staje się duszne i ciężkie - jak przed burzą...
„Sad” czytałam już jakiś czas temu. Rodzinna saga z tajemnicą w tle - coś co lubię. Książka napisana pięknym językiem. Czułam wszystkie zapachy i smaki w niej opisane. Cudownie oddająca klimat wsi. Pełna wyrazistych postaci. Jednak po przeczytaniu „Sadu” byłam rozczarowana i zła. Nie mogłam pojąć jak można fajną książkę, aż tak zepsuć. Autorka miała pomysł jedynie na początek - świetnie zbudowała napięcie i podgrzewała atmosferę. Niestety nie przemyślała jej do końca. „Sad” jest jak nadmuchiwany balonik, który nagle zostaje przekłuty i uchodzi z niego, bardzo szybko, powietrze. Przy ostatnich stronach bardzo się męczyłam. W domu opisanym przez Agnieszkę Marciniuk nie znalazłam tajemnicy, chociaż bardzo chciałam ją poznać. Szkoda.
Moja ocena: warto przeczytać (dla samego języka) - (3,5/6)
Agnieszka Marciniuk
Sad
Zysk i S-ka
Poznań 2011
s. 420
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz