Młody podróżnik i detektyw hobbysta, Jan Morawski, przybywa w śnieżną zadymkę do pałacu w Tarnowicach. Pierwszy wspólny posiłek z gospodarzami i ich gośćmi ujawnia niespodziewane urazy, konflikty i żale. Ta podminowana atmosfera ma tragiczny finał. Następnego ranka w błękitnej sypialni pokojówka znajduje zwłoki kobiety. Do akcji wkracza Morawski. Przytłacza go jednak ogrom wykluczających się dowodów i sprzecznych zeznań, skrywanych grzeszków, animozji i zdrad. Co gorsza niemal wszyscy mieli motyw i możliwość popełnienia zbrodni. Ale czy to koniec morderstw? Czy ktoś jeszcze zginie?
Schyłek XIX wieku. Wyraziście zarysowane postaci na tle wysmakowanych pałacowych wnętrz, pełnych barw, zapachów i dźwięków. Skuteczna walka z pruskim zaborcą, znakomicie wplecione wątki historyczne, literackie i obyczajowe. I intryga rodem z powieści Agathy Christie z morderstwem w tle, osadzona w mroźnej ziemiańskiej Wielkopolsce. Zbrodnia w błękicie, udany debiut Katarzyny Kwiatkowskiej, to trzymający w napięciu aż do ostatniej strony polski kryminał retro.
Historia zapowiadała się ciekawie, a jeszcze to porównanie do Agathy Christie. Nic tylko usiąść w fotelu i czytać... ale przeczytanie tego kryminału zajęło mi pół roku. Co kilka kartek dawałam tej książce szansę i tak dobrnęłam do jej końca. Czy bohaterowie byli wyraziście zarysowani? Czy w tle były wysmakowane pałacowe wnętrza pełne barw, zapachów i dźwięków? Czy intryga była rodem z powieści Christie? Dla mnie niestety nie. Do ostatnich stron liczyłam na to, że ta książka mnie czymś pozytywnym zaskoczy. Niestety nie udało się.
Moja ocena: czytasz na własną odpowiedzialność (2/6)
Katarzyna Kwiatkowska
Zbrodnia w błękicie
Zysk i S-ka
Poznań 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz