niedziela, 9 czerwca 2013

BIAŁA WILCZYCA



Na okładce czytamy:  Jest rok 1917. Ksenia, piętnastoletnia piękna „biała” Rosjanka, traci rodziców i ucieka z bolszewickiego Piotrogrodu do Paryża. Poznanie Maxa, czarującego  niemieckiego fotografa, odmieni życie obojga na zawsze.

Książka ta nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Zmuszałam się do jej czytania. Z trudem przebrnęłam przez pierwszą część, która jest po prostu nudna. W trakcie czytania się trochę wciągnęłam. Nie znaczy to jednak, że  mnie nie znużyła. Pomysł oklepany. Wiele jest książek o podobnej fabule, lepiej napisanych. Moim zdaniem książka nie oddaje atmosfery epoki, a tym bardziej miast w których akcja się toczy. Trudno jest pisać o czasach w których się nie żyło. Nielicznym się to udaje. Jednak w przypadku tej powieści nie ma o tym mowy. Nie podobało mi się tłumaczenie.  Jest ono naszpikowane wyrazami obcymi, które nie pasują do takiego rodzaju literatury. Drażniło mnie to najbardziej. Oprócz tego zdarzają się też nieudolne spolszczenia i dziwna nowomowa. Od czasu do czasu pojawiają się też perełki. Na to jednak można przymknąć oko. 
Powieść, którą postawisz obok „Przeminęło z wiatrem” tak reklamuje się tę książkę. Niestety „Biała wilczyca” w niczym nie dorównuje powieści Margaret Mitchell. Można ją przeczytać, ale fajerwerków przy jej lekturze nie będzie.

Moja ocena: można przeczytać, gdy nie ma co czytać (3/6)

Theresa Revay
Biała wilczyca
Świat Książki
Warszawa 2010
s. 476

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz