„Nie ma dla mnie wystarczająco dużej filiżanki herbaty ani wystarczająco długiej książki” C.S. Lewis
sobota, 24 listopada 2012
SOSNOWE DZIEDZICTWO
Kwilące niemowlę, ukryte pod biurkiem pewnego tragicznego dnia podczas powstania warszawskiego, zamknięty na cztery spusty sejf, przez czterdzieści lat strzegący powierzonej mu tajemnicy, otoczony sosnami stary dwór nad jeziorem, czekający cierpliwie na swoją właścicielkę... Przeszłość i teraźniejszość splatają się tu w chwilami dramatyczną, a chwilami pełną humoru opowieść pokazującą, że los potrafi się do nas uśmiechnąć nawet wówczas, gdy zupełnie tego nie oczekujemy.
Anna Towiańska niespodziewanie zostaje właścicielką Sosnówki, pięknego, starego dworku na Kujawach. Odziedziczony po matce, która nie wiedziała o jego istnieniu, opuszczony i zaniedbany dom wymaga solidnego remontu. Anna postanawia przywrócić mu dawną świetność. Odkrywając malowniczą Sosnówkę, przygarnia porzuconą psinę i poznaje sympatycznych mieszkańców pobliskiego miasteczka: parkingowego Dyzia, przystojnego weterynarza Grzegorza, właściciela firmy remontowej Jacka i małego Florka. Anna zauroczona miejscem, postanawia zostać w Sosnówce na dłużej.
Bajka dla dużych dziewczynek. W tej książce wszystko dobrze się układa i jest nieskomplikowane. Sytuacje opisane są naiwne, aż do bólu. Główna bohaterka, piękna i bogata, robi piorunujące wrażenie na każdej osobie. Spotyka tylko ludzi o gołębich sercach - pomocnych i życzliwych. „Sosnowe dziedzictwo” to słabe połączenie harlequina z powieściami Kalicińskiej, Kordel czy Grocholi, w dodatku mocno przesłodzone. Książka powierzchowna i płytka, szkoda na nią czasu.
Moja ocena: słabiutko (punkcik, bo można ją szybko przeczytać i nie trzeba przy niej myśleć) - (1,5/6)
Maria Ulatowska
Sosnowe dziedzictwo
Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
s. 295
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz